Właśnie obejrzałam "Kosa" i mam bardzo ambiwalentne odczucia. Na pewno genialne kostiumy, znakomita scenografia i fenomenalny Robert Więckiewicz w roli rotmistrza Dunina. Moim zdaniem, jako jedyny gra postać z epoki i jest lokomotywą filmu. Reszta aktorów jest współczesna w grze – w ruchach, sposobie mówienia, w zachowaniu. Jacek Braciak w roli Kościuszki nader skromny, nie ma w sobie nic z charyzmatycznego przywódcy. Myślę, że taka konstrukcja postaci wynika ze scenariusza, a nie z samej gry aktorskiej. Agnieszka Grochowska rażąco współczesna – odbieram tę postać jako apodyktyczną feministkę. Świetna rola Bartosza Bieleni w roli Ignaca i Piotra Packa w roli Duchnowskiego jr. Ale ten drugi – moim zdaniem – gra nierówno, raz jest prawdziwie cyniczny, a raz wypada z rytmu jakby nie mógł utrzymać wcześniejszych środków wyrazu. Kompletnie nie poznałam Andrzeja Seweryna w genialnej, choć przecież epizodycznej roli Duchnowskiego seniora i Joanny Szczepkowskiej w roli Heleny Duchnowskiej. Cały film epatuje krwią i sadystycznym okrucieństwem, które jest pokazane – moim zdaniem – zbyt dosłownie. W tych ostrych, krzykliwych scenach gubi się wątek historyczny. Przypomina mi się film "Wołyń", który przy strasznym temacie ówczesnego okrucieństwa potrafił pokazać dramatyczną historię bez takiego krzyku i gwałtowności. "Kos" – moim zdaniem – nie ma głębi historyczno-obyczajowej, a sceny Rzeczpospolitej szlacheckiej są jak ostre epizody wycięte z większej, niewidocznej w filmie, całości. Rażą mnie też padające z ekranu wulgaryzmy, i nie dlatego że są wulgarne, ale dlatego, że zaburzają prawdziwość toczącej się akcji w innym, nie współczesnym czasie historycznym. Być może reżyser w taki właśnie sposób chciał uwspółcześnić historię, by dzisiejszy młody widz ją zrozumiał. Natomiast po raz pierwszy od dawna na polskim filmie słyszałam wyraźnie cały tekst – film ma znakomity dźwięk. Na wielu polskich filmach w ostatnich latach miałam wrażenie, że dźwięk jest źle nagrany.
Pozostałe
Proszę czekać…
Po oglądnięciu mam wrażenie, że to był epizod z kilku odcinkowego miniserialu. Kilka scen pościskanych do 120m emisji czegoś co ma być pełnometrażowym filmem. Akcja niby się rozwija, ale tak trochę, momemty patriotyczne ledwo widoczne – scenariusz nijaki, byle tylko dotrwać do końca filmu, bo scena palącego się budynku miała być wisienką na torcie. Ale to tort z kiwi, okraszony owocami morza z dodatkiem ślimaków – taki nijaki. Gatunek by się zgadzał, dramat oglądać, a historyczny bo ubrali starszez ciuchy – brakuje tylko, aby się waćpanom czasem wypnęło nowoczesne słownictwo bardziej niż to zostało pokazane.